Przemysł pornograficzny od zawsze pragnął eksplorować kolejne pokłady ludzkiej seksualności produkując, coraz to nowe filmy oparte na różnych, często bardzo fantazyjnych pomysłach, które by prześcigały inne produkcje, ku uciesze oka widza. Trzyczęściowa seria "The Uranus Experiment" jest jednym z bardziej niesamowitych i jak dotąd niedoścignionych tworów, a to za sprawą jednej sceny...
Fabuła nie przedstawia się zbyt skomplikowanie: W pięciominutowych odstępach startują dwa statki kosmiczne, aby uczestniczyć we wspólnej misji. Jeden jest rosyjski, a drugi amerykański. Statki w kosmosie mają się połączyć i razem wyruszyć na siódmą planetę od słońca, Urana. Jednak Rosjanie prócz eksploracji planety mają też tajną misję - sprawdzić jak brak grawitacji wpływa na ludzkie zachowania seksualne. Przez te zabiegi przed i w czasie misji rosyjskie astronautki będą dosiadały amerykańskie fiuty.

Fabuła nie przedstawia w zasadzie niczego nowego, tak, więc czemu ten pornos jest taki wyjątkowy? Otóż jedna ze scen porno została nakręcona przy zerowej grawitacji! Scena była kręcona w rosyjskim samolocie, który wzbija się na dużą wysokość, a potem nagle nurkuje pionowo w dół, dzięki czemu w jego wnętrzu na 90 sekund uzyskuje się zerową grawitację, jak w przestrzeni kosmicznej. Jest to całkowita nowość w przemyśle pornograficznym i mimo, iż ta scena zawiera jedynie 20 sekund seksu w nieważkości (cała reszta to odpowiednie ujęcia i triki filmowe), a sam jej przebieg jest raczej nieciekawy (ot jedynie pozycja na jeźdźca) to i tak jak na razie nikomu innemu nie udał się podobny zabieg.
Reszta scen porno to zwykłe mf i jedna scenka lesbijska z trzema dziewczynami. Sceny są nakręcone bardzo profesjonalnie, a dziewczyny naprawdę ładne, ale co nam po tym, jeśli pozycje są standardowe, monotonne, podobne do siebie i krótkie... Dopiero w ostatniej scenie orgii mamy to, do czego przyzwyczaił nas Private w swoich filmach, czyli anal i podwójne penetracje...

Reszta filmu to po prostu dość słaby film, któremu pod względem fabularnym najbliżej chyba do filmu science fiction, z dość nieciekawą, głównie przegadaną fabułą.
Film zobaczyć można, ale z pewnością nie trzeba. Prócz wspomnianej sceny w kosmosie (która i tak do dzieł sztuki pornograficznej nie należy, nawet biorąc pod uwagę sposób jej wykonania) generalnie nie ma, co oglądać. Być może kolejne dwie części wnoszą coś ciekawszego...