Garaż – ulubione miejsce każdego majsterkowicza, a do tego omijane szerokim łukiem przez płeć piękną. Kobiety zaglądają tu rzadko, prawdopodobnie w obawie przed silną wonią benzyny, oleju i wszelkiej maści smarów. Szewska pasja ogarnia je na widok porozrzucanych dookoła klamotów, więc wizyty w warsztacie ograniczają do minimum. Są jednak i takie panie, które pałają miłością do motoryzacji nie mniejszą od panów. O nich właśnie jest niniejszy film.
Cztery przyjaciółki (
Lisa De Leeuw,
Cris Cassidy,
Dorothy LeMay,
Brooke West) postanawiają otworzyć wspólnie warsztat samochodowy. Każda z nich jest mechanikiem, a naprawa auta to dla nich bułka z masłem. Szybko się okazuje jednak, że ambicja, chęci i umiejętności to za mało, aby zakład dobrze prosperował. Podstępna konkurencja czai się na każdym rogu i nie cofnie się przed niczym, byleby tylko zniechęcić właścicielki do nowej pracy.
King Kong rozrabiaka, para przestępców-nieudaczników Bonnie i... Carlos oraz cała masa innych dziwolągów - „Garage Girls” jest tak groteskowy i absurdalny, że momentami przypomina „The Benny Hill Show”. Chwilami bywa śmiesznie, często jednak - po prostu głupio. Scenariusz stoi w miejscu, bohaterowie zaś co rusz pakują się w coraz bardziej niedorzeczne sytuacje. Na dodatek film urywa się w najmniej spodziewanym momencie...
Trudno o bardziej bzdurną fabułę, ale do nazwisk w obsadzie ciężko się przyczepić.
Brooke West,
Dorothy LeMay (gwiazda serii „Taboo”),
Lisa De Leeuw, a do tego gościnnie na ekranie pojawia się
Georgina Spelvin (
„Devil in Miss Jones”). Wśród mężczyzn na wzmiankę zasługuje na pewno
John Leslie, wcielający się w rolę policjanta (rzadziej goni bandytów, znacznie częściej uprawia namiętny seks z
Lisą De Leeuw – współwłaścicielką zakładu).
Igraszki pod prysznicem (
De Leeuw –
Leslie), orgietka seksualna w barze (na stole bilardowym!), zabawy w garażu (klient – wielbiciel gazetek porno), a do tego fantastyczna orgia w kamperze z udziałem... członków „szkółki niedzielnej”. Baraszkowanie przy wtórze „Alleluja” pozostaje w pamięci widza na bardzo długo, podobnie zresztą jak złączone ręce w modlitwie
Georginy Spelvin („Praise the Lord!”) po skończonej penetracji i obfitych wytryskach.
„Garage Girls” to zdecydowanie jedna z najmniej ambitnych produkcji w filmografii
Gary'ego Gravera. Nie każdemu przypadnie do gustu kicz, który wylewa się co chwila z ekranu w ilościach doprawdy monstrualnych. Jeśli jednak gustujecie w kiepskich komediach z lat 80', nie straszna Wam duża dawka absurdu, a
Dorothy LeMay czy
Lisa De Leeuw potrafią rozpalić Wasze zmysły, to seansu na pewno nie zakończycie ze zgrzytaniem zębów.