31 października to jedyny dzień w roku, kiedy gorzko żałuję, że nie mieszkam w Stanach Zjednoczonych. Jasne, w Polsce od lat 90-tych Halloween cieszy się coraz większą popularnością, ale nadal jest to tylko namiastka prawdziwego święta. Przeciwników Halloween jest wielu, a najzacieklejszym z nich jest... Kościół rzymskokatolicki, który nie tylko potępia imprezowiczów, ale nade wszystko utożsamia Halloween z kultem Szatana. Całe szczęście, że czasy inkwizycji dawno już przeminęły, bo w innym przypadku maluchy zbierające słodycze spłonęłyby na stosach. Tak, tak, zamiast cukierka byłby psikus – ogień lub jakiś stryczek. Chroń mnie Boże przez zacofaniem, ignorancją, obłudą i dogmatyzmem wszystkich ludzi pobożnych.
Jak najmilej spędzić Halloween? Pomysłów nie brakuje, a najpopularniejszy to oczywiście urządzenie imprezy bądź wybranie się na takową do znajomych. Coraz więcej osób spędza także 31 października na seansie w kinie. Mrożący krew w żyłach horror jest gwarantem odpowiedniej atmosfery, która udzieli się wszystkim widzom. Nie ma to jak poczuć gęsią skórkę.
Nasza aktualizacja przypadła idealnie na 31 października, ale nie trzymaliśmy się kurczowo schematu: opisujemy wyłącznie horrory. W serwisie pojawiło się już tyle recenzji poświęconych różnorakim obrazom z pogranicza kina grozy, że każdy znajdzie coś dla siebie. W tym roku zdecydowanie warto zapoznać się z dwoma tytułami, w których nie brakuje elementów znanych miłośnikom opowieści z dreszczykiem.
Fani slasherów z pewnością pokochają
„Deception”, nakręcony w oparciu o francuski dreszczowiec „Haute Tension”.
Veruca James i
Cherry Torn stawiają w nim czoła brutalnemu sadyście, który z dziką rozkoszą torturuje ich narządy płciowe. Tylko nie próbujcie namówić na wspólny seans swojej ukochanej! To byłoby dla niej zbyt traumatyczne przeżycie.
Zdecydowanie łatwiejszy i przyjemniejszy w odbiorze jest
„Hot Chicks Big Fangs 2”, a więc sequel produkcji poświęconej zmysłowym wampirzycom.
Riley Reid,
Mia Malkova,
Chanel Preston... w obsadzie aż roi się od niesamowitych ślicznotek, a każda z nich ma na sobie diabelsko seksowną bieliznę. O strachu zapomnijcie – szykujcie się natomiast na ostrą, grupową zabawę.
Na koniec trzy porno parodie, a więc mniej lub bardziej udana próba skopiowania filmów, które osiągnęły komercyjny sukces. Najlepiej z tego grona prezentuje się
„Peter Pan XXX: An Axel Braun Parody”, a więc kolejna odsłona cyklu Fairy Tales. Któż z nas w latach swego dzieciństwa nie kochał przygód Piotrusia Pana, który dzielnie stawiał czoła piratom. Nie można zapomnieć również o uroczym Dzwoneczku, która w wersji dla dorosłych wykazuje prawdziwie nieokiełznany apetyt seksualny. Znacznie mniej ciepłych słów można napisać pod adresem
„Kill Bill: A XXX Parody”. Może i
Jakodema jest jednym z najlepszych reżyserów studia Digital Playground, ale porównywanie jego talentu ze skalą osiągnięć Quentina Tarantino... jest po prostu nie na miejscu. Tarantino to dla wielu pasjonatów kina autentyczny bóg. I chyba lepiej byłoby, gdyby nikt nie pomyślał nawet o parodiowaniu jego kompletnie nieszablonowych dzieł.
W przypadku
„Night at the Erotic Museum” możemy natomiast mówić o totalnym fiasku całego projektu. Tak naprawdę największym walorem niniejszego filmu jest... całkiem udany plakat. Cała reszta stanowi prawdziwy obraz nędzy i rozpaczy, którego nie uratował nawet udział wielu niezwykle lubianych gwiazd porno.
Jim Powers zupełnie niepotrzebnie bierze się za produkcje fabularne.
Szczęśliwego Halloween!
