Lipiec za pasem, nadchodzi pora urlopów i wakacyjnych wyjazdów na wczasy, na które uda się przynajmniej część rodaków. Biura podróży prześcigają się w superofertach, ale jedno jest pewne – znów przyjdzie nam głębiej sięgnąć do portfeli. Takich problemów nie mają piłkarze, którzy od jakiegoś już czasu byczą się na plażach w ekskluzywnych nadmorskich kurortach.
Co jeszcze robi zawodowy piłkarz – oprócz opalania się na złotym piasku - podczas wymarzonych wakacji? Odpowiedź jest banalnie prosta: korzysta z usług miejscowych prostytutek. Od kilku dni brytyjskie brukowce poświęcają sporo uwagi trzem zawodnikom Leicester City F.C. (tak, nasz rodak też tam gra, ale nie brał udziału w radosnym „bunga bunga”), którzy zostali wyrzuceni z klubu za udział w orgii z kilkoma tajskimi dziewczętami.
Szokujące, bulwersujące? Raczej nie, jeśli weźmie się pod uwagę ilość seksskandali z udziałem piłkarzy.
Nie zamierzam w żaden sposób ganić zawodników – to dorośli ludzie, którzy podejmują własne decyzje – ale poraża mnie ich niesamowita głupota i naiwność. Otóż zawodnicy całą zabawę sfilmowali, a następnie podzielili się seks taśmą z kumplami. Ręce opadają...
O tym, że niezwykle popularny slogan: „what happens in Vegas, stays in Vegas” nijak ma się do rzeczywistości, wiedzą właściwie wszyscy. Szkopuł tkwi w tym, że podczas pobytu na wczasach większość urlopowiczów daje się ponieść fantazji i całkiem zapomina, że żyjemy w świecie nowoczesnej technologii – każdy nas ruch śledzą bacznie dziesiątki kamer oraz inni wczasowicze wyposażeni w aparaty, kamery, itd. Szalona mania fotografowania i robienia selfie sprawiła, że każdy z nas przypadkowo może stać się tzw. mistrzem drugiego planu. Warto o tym pamiętać, gdy dopuszczamy się podczas urlopu wszelkiego rodzaju nieobyczajnych zachowań. W innym przypadku o tym, co spotkało nas podczas wakacji, dowie się cały świat. I to bez naszej wiedzy!
Zanim udamy się na upragniony urlop (nie, żaden z nas nie planuje kosztować tajskich słodkości), przygotowaliśmy dla Was kolejną aktualizację. Przede wszystkim pragniemy zwrócić baczną uwagę na 11-częściową serię
„Snow Fun”. Mimo że europejska pornografia filmowa kojarzy się nieodłącznie z wytwórniami Dorcel i Private, to istnieją także inne studia mogące się poszczycić absolutnie doskonałymi produkcjami. Czterogodzinna seria
„Snow Fun” to jeden z najsłynniejszych projektów w dorobku
Andreja Lupina – znakomitego reżysera związanego od lat ze studiami SexArt i MetArt. Poza fantastyczną stroną wizualną, dodatkowym smaczkiem jest dobór aktorek – wyłącznie Czeszek, i to niekoniecznie powszechnie znanych (np.
Emylia Argan). Wszystkie epizody utrzymane są w stylistyce pornografii glamcore'owej (nie znajdziecie tu seksu analnego, fetyszy czy perwersyjnego BDSM), dzięki czemu
„Snow Fun” można obejrzeć wspólnie z partnerką. Dla tych, którzy truchleją na samą myśl o czterogodzinnym seansie, polecam zapoznać się zwłaszcza z epizodem pt. „Sexy Game” (6 w kolejności).
Włoska produkcja pt.
„Bocche di commesse” stanowi zapowiedź przybliżenia Wam bliżej niektórych filmów z wytwórni Top Line. Zajmie się tym nasz nowy redakcyjny kolega, który szczególną sympatią upodobał sobie właśnie europejskie produkcje. Kto wie, może zaserwuje nam jakąś zakurzoną perełkę, którą warto sobie odświeżyć?
Na sam koniec cofniemy się do lat 70-tych i zerkniemy w filmografię jednego z najlepszych amerykańskich reżyserów pornograficznych. Nie, to nie jest żadna pomyłka.
Alex DeRenzy to twórca wielu autentycznych szlagierów, choć początek jego kariery na pewno nie był usłany różami.
„Little Sisters” z 1972 roku to jedna z jego pierwszych produkcji, nakręcona bez wsparcia finansowego ze strony jakiejkolwiek wytwórni. Nie jest to film godny polecenia, bardziej ciekawostka dla widzów, którzy z sentymentem wspominają ruch hippisowski. Dziś niewiele z niego przetrwało, choć młodzież nadal kocha eksperymentować ze środkami odurzającymi.
Życzymy przyjemnej lektury!
