Lista filmów retro porno dostępnych w ofercie wytwórni Vinegar Syndrome stale się powiększa. Odnoszę nawet wrażenie, że sami właściciele studia nie liczyli na tak wielki sukces. I trudno się im dziwić. Kto w dzisiejszych czasach kupuje filmy pornograficzne nakręcone blisko pół wieku temu? Pierwsze skojarzenie to oczywiście kolekcjonerzy, których – przynajmniej w teorii - nie powinno być zbyt wielu. Jeśli przyjrzymy się temu zagadnieniu bliżej, wnioski będą jednak zgoła inne. Vinegar Syndrome, DistribPix i Alpha Blue Archives to trzy niewielkie wytwórnie, które co rusz wypuszczają na rynek nowe (a w rzeczywistości stare) filmy, które momentalnie znikają z półek. Mało tego, jeden z najpopularniejszych obecnie sklepów z towarem przeznaczonym dla widzów dorosłych – PopPorn – nabył prawa do dystrybucji obrazów z legendarnego studia Alpha France (europejska pornografia), natomiast wytwórnia Exile Distribution z dumą ogłosiła pojawienie się w ich ofercie słynnej serii „Taboo”, o którą wszyscy zabiegali przez... dobrych kilkanaście lat.
Fani oldskulowych produkcji mogą zacierać ręce, zaś gigantom rynku nieoczekiwanie wyrosła konkurencja. Jasne, Digital Playground czy Wicked Pictures śpią spokojnie, ale wiele sklepów już myśli o nawiązaniu bliższej współpracy z Vinegar bądź DistribPix. Wraca moda na vintage!
Tworząc najnowszą aktualizację, momentalnie przyszło mi do głowy, że mam dla Was dwie informacje. Tak, dobrą i złą, jakżeby inaczej! Zła, przynajmniej z punktu widzenia osób, które nie przepadają za filmami powstałymi w czasach prehistorycznych, jest taka, że będziemy nadal kontynuować przygodę z wytwórnią Vinegar Syndrome. Teraz czas na dobrą nowinę, a ta brzmi następująco: najgorsze filmy w ofercie tego studia (w mojej skromnej opinii) są już za nami! Produkcje, które czekają na to, aby zagościć na łamach naszego serwisu, to filmy niezłe, a kilka uchodzi za dzieła absolutnie kultowe, które nawet dziś robią ogromne wrażenie na widzach.
Ogłoszenia parafialne mamy za sobą, pora ruszać z aktualizacją. Tym razem będzie wyjątkowo krótko – z ręką na piersi... nie polecam Wam sięgnięcia po żaden z pięciu opisanych przeze mnie filmów. Nie żartuję!
„Lady Dynamite”,
„Undulations”,
„Cathouse Fever” oraz
„Come Under My Spell” to totalne gnioty, na które naprawdę szkoda czasu. Owszem, śmiało możecie zaprosić przyjaciół, usiąść przy beczce piwa i śmiać się z kretyńskich dialogów, jakie co chwila padają z ekranu. Można je obejrzeć, jak to się zwykło mówić – dla beki. Tylko odrobinę lepiej prezentuje się film w reżyserii
Boba Chinna „Hot Legs”. Ciut lepiej, co nie znaczy, że obędzie się bez nawodnienia organizmu wysokoprocentowym paliwem.
Życzymy przyjemnej lektury!