Show-biznes to niełatwy kawałek chleba. Zanim jednak zostanie się gwiazdą wielkiego formatu, trzeba się do tego środowiska w ogóle dostać. Wielki talent pomaga, ale równie ważne są wyobraźnia, spryt i brak moralnych oporów.
Jednym z takich ludzi jest Jeremy (
Tommy Pistol), aspirujący scenarzysta, którego twórczość nie jest w stanie przebić się do głównego nurtu. Gdy w kawiarni poznaje Mię (
Asa Akira), początkującą aktorkę, w jego głowie rodzi się szatański plan. Z pomocą dziewczyny szantażuje jednego z producentów (
Brad Armstrong), by dać swojej karierze porządnego kopa.
„Starmaker” z pewnością można określić mianem blockbustera. Aż 9 scen miłosnych w jednym filmie na pewno robi wrażenie. Trójkąty, anal, głębokie gardło - dla każdego znajdzie się coś co przyciągnie jego uwagę. Różnorodność to nie jedyny plus filmu. Sceny są dobrze wyreżyserowane, ujęcia ciekawe, a akcji towarzyszy odpowiednia oprawa dźwiękowa.
Film zdominowany jest przez
Asę Akirę i
Jessikę Drake (grają w większości scen), co może stanowić problem dla tych, którzy nie pałają sympatią do tych pań (jest ktoś taki?). Przydałaby się w temacie obsady większa różnorodność, chociaż z drugiej strony przed seansem wiadomo na co się piszemy.
„Starmaker” jest filmem poważnym, wymagał więc dobrej obsady. Większość aktorów udźwignęła swoje role. Jedyne zastrzeżenia mam do
Tommy’ego Pistola, który momentami chyba starał się zbyt mocno. Jego złość jest przerysowana i trudno brać ją na poważnie.
Filmy porno zawsze będą odznaczać się pewną sztucznością, zatem można na ten szczegół przymknąć oko.
Nie mogłem się także pozbyć wrażenia, że druga połowa filmu jest słabsza niż jego początek. Spotkanie głównych bohaterów, przygotowanie szantażu i powolne realizowanie planu wciągają, podczas gdy później akcja nieco się rozmywa a zakończenie przychodzi za szybko i jest nieco naciągane.
Mimo tych niewielkich wad „Starmaker” to solidna produkcja, która zasługuje na miejsce wśród najlepszych filmów nakręconych w 2015 roku. Gdyby nie kilka drobnych mankamentów i wyraźnie słabsza końcówka, byłoby dziesięć gwiazdek.