Czy pamiętacie czasy, gdy Digital Playground kojarzone było z wysoką jakością produkowanych przez siebie filmów? Ja pamiętam, dlatego tak bardzo bolało mnie, gdy przez ostatnie lata musiałem patrzeć na to jak uwielbiane niegdyś studio stacza się coraz niżej, serwując słabe, powtarzalne filmy bez wyrazu. Ostatnio jest coraz lepiej, a najlepszym tego przykładem jest najnowsze dzieło studia - „Monarch: Agents of Seduction”.
Jem Chase (
Eva Lovia) jest córką Holly (
Sensual Jane), tajnej agentki brytyjskiego organizacji wywiadowczej, tytułowego Monarchu. Holly jest na tropie urządzenia pozwalającego na skopiowanie myśli dowolnej osoby. W nieodpowiednich rękach takie cacko może doprowadzić do rewolucji. Holly udaje się odnaleźć urządzenie, jednak dość szybko zostaje zabita. Na szczęście przed śmiercią udaje jej się skopiować swoje myśli i przesłać je do Jem. Dziewczyna zostaje zwerbowana do Monarchu, gdzie ma szansę pokrzyżować plany przestępców.
Muszę przyznać, że urzekł mnie scenariusz. Pomysł jest całkiem oryginalny (jak na branżę porno) i daje duże możliwości. Co najważniejsze - możliwości te wykorzystano w pełni. „Monarch: Agents of Seduction” trwa przeszło trzy i pół godziny, co na pewno przeraża nawet najwytrwalszych. Ale zapewniam, że warto, bo film wypakowano po brzegi wartką akcją, pięknymi kobietami i seksem.
Pierwszym co rzuca się w oczy to wysoki budżet filmu. Nie ma tu miejsca na kompromisy. Pościgi czy strzelaniny zrealizowane są z rozmachem właściwym prawdziwym szpiegowskim filmom. Dorzućmy do tego świetną ścieżkę dźwiękową, z genialnym motywem przewodnim na czele. Kojarzy mi się on z produkcjami o agencie 007 i długo po seansie siedzi gdzieś z tyłu głowy. Cieszy także zróżnicowane atelier. Koniec z filmami, w których wszystkie sceny rozgrywały się w jednym, góra dwóch pomieszczeniach. W „Monarch: Agents of Seduction” zwiedzimy różne miejscówki, włącznie z lodowiskiem do gry w hokeja.
Digital Playground zawsze kojarzyło mi się z pięknymi kobietami i nie inaczej jest w tym przypadku. W niektórych momentach ciężko się zdecydować gdzie zawiesić oko. Do tego reżyser filmu zaserwował aż siedem naprawdę różnorodnych scen. Jest anal, squirt czy scena lesbijska. Każdy powinien więc znaleźć coś dla siebie. Tym bardziej, że wykroczono poza standardowe trójkąciki i w jednej ze scen biorą udział aż cztery dziewczyny. Kolejnym plusem scen łóżkowych (choć rzadko mających faktycznie miejsce w łóżku) są świetne ujęcia.
„Monarch: Agents of Seduction” to symptomatyczny znak, że oto Digital Playground - studio, które latami zachwycało widzów fantastycznymi blockbusterami - budzi się z marazmu i znów zmierza po należne mu miejsce wśród czołówki wytwórni pornograficznych. Zapomnijcie o
Jesse Jane i reszcie bliźniaczo podobnych blondynek. Niniejszy film to bardzo solidna produkcja, która zwiastuje tłuste lata dla Digital Playground. Nie przegapcie jej!