Mamusia przestrzegała swą córkę, zwaną też Czerwonym Kapturkiem, przed złem, jakie może czyhać w lesie. Dziewczynka nie posłuchała rad rodzicielki i o mało nie przypłaciła tego własnym życiem. Morał tej historii jest oczywisty: las to bardzo niebezpiecznie miejsce; nawet jeśli nie spotkasz na swej drodze włochatego wilka, to możesz paść ofiarą... piratów, lesbijek lub mnichów, którzy oddają się lubieżnym praktykom cielesnym w swojej pustelni.
Nie tylko dziewczynka nosząca czerwony kapturek dostała nauczkę od losu. Główne bohaterki „Little Sisters”, Emily (
Clair Dia) i Kendi (
Kandi Johnson), również nie zamierzały być posłuszne wobec słów matuli. Spotkała ich za to surowa kara – siostry zostały porwane przez nikczemnych degeneratów pod przywództwem kapitana (
Tyler Reynolds). Ich jedyną szansą na ratunek jest zawziętość matki, która nie cofnie się przed niczym, aby odzyskać ukochane córeczki.
Film rozpoczyna wspólny posiłek matki z córkami, podczas którego widz dowiaduje się, że... grzyby są bardzo zdrowe. Ot, wspaniałe lata 70-te! Złota era hipisów, którzy eksperymentowali z różnorakimi środkami odurzającymi. Dodajmy do tego psychodeliczną muzykę (Pink Floyd, Santana) oraz całą masę zwariowanych postaci, a otrzymamy szaloną baśń dla dorosłych, w której przenikają się wzajemnie motywy ludowe i brutalna pornografia.
Gwałt na obu siostrach to niejedyna atrakcja, jaka czeka na zszokowanych widzów. Mocno w pamięć zapada również leśna przygoda lowelasa z jego puszystą (około 150kg!) partnerką, a po spotkaniu z tercetem rozśpiewanych i roztańczonych transwestytów reżyser odsłania kulisy homoseksualnych zabaw zakonników. Ci bracia duchowni mają w pogardzie celibat i łakomie spozierają na twarde fiuty swych współtowarzyszy. Istna sodoma i gomora!
Trzeba oddać
Alexowi DeRenzy'emu, że „Little Sisters” to twór zupełnie nieprzewidywalny. Skrajnie absurdalna i niedorzeczna fabuła chwilami sprawia wrażenie jakiejś dziwnej trawestacji słynnej „Alicji z Krainy Czarów” Charlesa Lutwidge'a Dodgsona. Bohaterem, który ma w sobie najwięcej magii jest elf, który okazuje się być strażnikiem lasu. Stricte folklorystyczna postać nadaje filmowi jeszcze większą aurę niepowtarzalności.
„Little Sisters” na pewno nie przypadnie do gustu koneserom pornografii, którzy uwielbiają nakręcone z dużym rozmachem blockbustery. Niniejszy obraz jest ich zupełnym przeciwieństwem – to wyjątkowo obskurna produkcja, której bliżej do typowego shockera, aniżeli filmu porno z namiętnymi scenami igraszek miłosnych. Jeśli kochacie „Pink Flamingos”, obleśnych mnichów i grzyby halucynogenne, to czeka Was porcja słodko-odrażającej zabawy.