Carolina Jones and the Broken Covenant

Film opowiadający o przygodach córki Indiany Jonesa, Caroliny.



Zaczyna się podczas wyprawy Caroliny do klasztoru, w którym ratuje pewną głupiutką blondynkę Dixie z rąk mnicha ruchacza. Zabiera panienkę do swej posiadłości jednak niebawem wyruszają na kolejną misję. Na stopa docierają do posiadłości Johna Brody, handlarza antykami. Podczas, gdy Dixie obezwładnia strażnika ciągnąć fleta i nadstawiając otwory (a w końcu dostając porządnego strzała spermą do ust - dziewczę nie wypluwa!) poszukiwaczka skarbów włamuje się do dworku. Tak spotyka J. B., który właśnie zakończył dymanie jednej dziwki (niezła szmula jak wszystkie w tym filmie. Walenie lajtowe, ale ponownie spust daje radę). Swymi szpiegowskimi metodami wyciąga od niego informacje, gdzie spoczywa Arka, której poszukuje, po czym straszliwie go karze (nie wdam się w szczegóły, ale jego fiutowi przydarzył się mały wypadek). Muszę dodać, że nasza Carolina ma duży problem. Jest jej smutno, bo gość, który ją kiedyś dymał i którego kochała rzucił ją dla kurew i bogactwa, a sama nie miał prącia w pysku od lat. Za namową Dixie ("Hey you have pussy! Use it or lose it!" :D) postanawia nadrobić stracone lata no i w pokoju hotelowym mamy z nią pierwszą scenę. Panna Jones (Ava Rose) to ładna, blada brunetka o azjatyckich rysach. Dobrze ciągnie berło chłopcu hotelowemu (wkłada głęboko, nie robi powoli, większość pracy wykonuje pyszczkiem, a nie jak pozostałe - chwycić główkę do paszczy i zwalić gruchę). Same dymanie niczym się nie wyróżnią - ot jebanie na boku i na jeźdźca, za to spust między cycki znów porządny. Z nowymi siłami wyrusza do bazy nazistów, by odnaleźć skradziony artefakt, w czym pomoże jej silmy sprzymierzeniec.




Kolejna niezła produkcja Adam & Eve nastawiona na szeroką publiczność, w którą wpompowano sporo kasy. Generalnie przeróbka Indiany Jonesa to niezły pomysł i widać, że go częściowo wykorzystano. Sama fabuła nie jest powalająca - nie jest źle, ale z pewnością można, by ją poprowadzić o wiele ciekawej. W gruncie rzeczy coś ciekawego dzieje się jedynie na początku i w końcowej partii filmu, a tak mamy jedynie gadki (które nie powiem, często są zabawne, w szczególności kwestie Bree Olson) i szpiegowanie, bez typowej dla Indiany Jonesa akcji, czyli zapierdalania po grobowcach i uciekania przed wielkgachną kulą. Jeżeli chodzi o dziewczyny to wszystkie bez wyjątku są ładniutkie, jednak na mój gust zbyt sztuczne. Na pierwszy plan wysuwa się panna Bree, która i ma niezłe ciało, i cycki, i zabawną rolę. Do tego ciągnie jak szalona! Same sceny jebania nudne i standardowe. Ktoś komu wystarczy ładne ciało dziewczyny i sam fakt, że jest walona będzie z pewnością zadowolony, jednak dla tych, dla których pierwsze skrzypce grają umiejętności aktorów spodoba się jedynie ostatnia scena. A cykają się w nim obie główne bohaterki i Zenza Raggi, grający męża Dixie. Choć sam sex jest taki jak w całym filmie to laski zajebiście robią loda. Mamy i deepthroata i GAG factora, pyta cała w ślinie, squirta, a Bree dostaje nawet fiuta wprost do dupala! Na uwagę zasługują porządne spusty: gęsta sperma tryska obficie, a Olson dodatkowo wszyściutko połyka! Takie panie cenimy szczególnie wysoko :).



Dobry kawałek mainstreamu, nie ma, co. Spodoba się i miłośnikom pięknych pań i tych, co lubią, co nieco fabuły. Dymanie może nie jest najlepsze, ale warto obadać choćby dla ostatniej sceny.

Trailer:

Dodaj komentarz:
Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz