Po wielu latach wspólnego życia w każdym małżeństwie pojawia się rutyna. Jak sobie z tym poradzić? Na to pytanie szukają odpowiedzi bohaterowie filmu "The Lifstyle".
Alison i Rick są małżeństwem z kilkuletnim stażem, mają dzieci, dom i mnóstwo obowiązków. Ich namiętność zginęła gdzieś pod stertą brudnych pieluch i dziecięcych ubranek. Żeby ratować swoje małżeństwo chwytają się najrozmaitszych sposobów, wynikiem czego jest wiele komicznych sytuacji. Zrezygnowani proszą o poradę przyjaciół, którzy zapraszają ich na spotkanie grupy Lifestyle. W trakcie spotkania okazuje się jednak iż Lifestyle to nie zwykła grupa wsparcia, a klub swingersów. Czy to rozwiąże problemy naszych bohaterów, czy też będzie gwoździem do trumny dla ich związku?
Perypetie bohaterów przedstawione są w formie retrospekcji, co jest ciekawym zabiegiem i pozytywnie wpływa na całokształt filmu i jego odbiór. Zarówno humor jak i gra aktorska jest na bardzo przyzwoitym poziomie, trudno się nie uśmiechnąć gdy Stormy Daniels wykonuje "uwodzicielski" taniec dla męża, ale to trzeba po prostu zobaczyć.
Seks, to kolejna mocna strona tego tytułu. Mamy pięć scen i każdy znajdzie tu coś dla siebie: są dwie klasyczne akcje mf, scena lesbijska, oraz trójkąt który zasługuje na wyróżnienie ze względu na udział
Evana Stona. Jednak kwintesencją tego tytułu jest finałowa orgia, w której zobaczymy kilka pięknych kobiet (między innymi
Tori Black) oraz anal, na który niestety trzeba było czekać cały seans. Do wad mogę jednak zaliczyć wszechobecne gumki.
Zarówno scenografia jak i muzyka stanowią integralną całość z fabułą. Elementy te są zrealizowane schludnie i tak by nie raziły widza i nie przeszkadzały mu w odbiorze filmu.
"The Lifstyle" jest filmem zrealizowanym bardzo dobrze, z duża dawką humoru i dobrego seksu. Porusza on też problem rutyny, która wkradnie się wcześniej, czy później w każde małżeństwo i może będzie natchnieniem do walki nią.