O tym, że nie wystarczy kultowość parodiowanego w pornoparodii tytułu, aby odniosła ona sukces przekonaliśmy się już masę razy. Tak było z min. "Drużyną A", "Dexterem", czy sagą "Twilight" - ich pornoprzeróbki były nakręcone niechlujnie i bez pomysłu, wręcz nie dało się ich oglądać. Niestety Hustler postanowił podarować widzom kolejne zgniłe jajo: "This Ain't Ghost Busters XXX".
Fabuła tej chałtury jest luźno oparta na pierwszej części popularnego filmu o łowcach duchów z 1984 roku. Mamy, więc czterech naukowców, którzy zajmują się chwytaniem istot niematerialnych przy pomocy dziwacznych miotaczy. Pewnego razu dziewczyna jednego z nich zostaje opętana przez pradawnego demona. Pogromcy duchów będą musieli się teraz zmierzyć z potężnym, seksualnym wrogiem.
Od razu należy zaznaczyć, że film fabułę ma mocno marginalizowaną. Składa się na nią jedynie kilka nieciekawych scenek zupełnie bez polotu w całości rozgrywających się we wnętrzach. W dodatku są to jedynie dialogi, a akcji nie mamy prawie w ogóle (a jak już się pojawia, np. walka z zielonkawym, onanizującym duchem to człowieka oblewają zimne poty jak można było stworzyć coś tak marnego). Humor w filmie jest bardzo niskich lotów, zaręczam, że nawet ani razu się nie uśmiechniecie. Szkoda, bo gagi słowne i sytuacyjne w oryginale trzymały solidny poziom, tutaj jest natomiast żenująco. Sytuacji nie ratuje nawet, bądź co bądź niezły komediowy aktor Evan Stone - jego rola jest tak tragicznie rozpisana, a postać nieciekawa, że jego gra może wzbudzać tylko politowanie. Do Billa Murraya mu cholernie daleko. Na domiar złego efekty komputerowe prezentują poziom z przed 10-15 lat, a jest ich całkiem sporo - nie żeby jakieś fajerwerki, po prostu aby zaoszczędzić nieco grosza wszelkie przebitki plenerów wygenerowano komputerowo. O scenach porno napiszę jedynie, że są, stanowią większość filmu, są za długie, zupełnie bez polotu, a każda bliźniaczo podobna do poprzedniej.
Jest jednak jedna rzecz, która łączy oryginał z "This Ain't Ghost Busters XXX", a mianowicie aktor, który wystąpił w obydwu produkcjach. Nie, nie jest to Bill Murray, nie jest to Dan Aykroyd, nie jest to nawet fajtłapowaty Rick Moranis. W obu filmach pojawił się... Ron Jeremy. W parodii został wrzucony do marnego wstępu, którego na dobrą sprawę mogło by nie być, a w oryginale grał... nie mam bladego pojęcia kogo...
Nie wystawiam mu nawet oceny 2, pomimo, że istnieje wiele gorszych filmów, ale Hustler po prostu gra nie fair – wciska konsumentom bubla, nakręconego całkowicie na "odwal się" licząc na wyciągnięcie od nich kasy jedynie za sprawą popularności oryginału. Nie z nami te numery Bruner.
Trailer:
Podobne filmy:
Dodaj komentarz:
Musisz być zalogowany, aby dodać komentarz
Właśnie go obejrzałem i mam nieco mieszane uczucia.Jako parodia zupełnie się nie sprawdza,bo humoru w nim tyle jak na lekarstwo.Ze scenami porno jest nieco lepiej,choć szału nie ma.W sumie szkoda,bo przy takiej obsadzie mogło być dużo lepiej
o niebo miliardowo nieskończenie lepsza wersje parodii ghost busteres to nut busterss proponuję zapoznać się z tym filmem i dodać bo niestety go nnie widizałem
1 bo oryginał darzę ogromnym sentymentem a to gówno powyżej nosi podobny tytuł (i w zamierzeniach miał być chyba... jego porno parodią). Nawet silna obsada w tym wypadku nie pomoże. Tego typu gówna powinny pozostawać na etapie planów. Kolejna parodia (z potencjałem), którą można spokojnie spuścić w klopie.
Porno Online 2007-2022
Zabrania się kopiowania fragmentów lub całości opracowań i wykorzystywania ich w publikacjach bez zgody twórców strony pod rygorem wszczęcia postępowania karnego.