Mit o Draculi to jeden z częściej wykorzystywanych motywów w filmie grozy, a także jego porno odpowiedniku. Niestety niektórzy pomyśleli, że wystarczy samo słowo "Dracula" w tytule, aby film odniósł sukces.
Świeżo upieczone młode małżeństwo zostaje zwabione podczas podróży poślubnej do rezydencji, gdzie mieszka Hrabia Dracula. Jak się okazuje Dracula jest wampirem skazanym na wieczne potępienie za kontakty seksualne ze swą babką. Panna młoda szybko ulega czarowi arystokraty i zostaje zabrana do centrum orgii, gdzie odbywa ostatni stosunek zanim Hrabia zatopi zęby w jej szyi.
Brzmi banalnie? Bo jest tak w istocie. Nie bardzo rozumiem, po co bawić się w jakąkolwiek fabułę skoro i tak jest debilna i prostacka i równie dobrze mogłoby jej nie być. Horroru oczywiście jest tu jak na lekarstwo. Jedyne elementy przynależące do kina grozy to wizje młodej pary wywołane urokiem rzuconym przez Draculę (a widzą w nich masturbujących się ludzi), seks w trumnie w piwnicy, oraz Hrabiego odsłaniającego kły i gryzącego pannę młodą w szyję.
O samej realizacji filmu nie da się wiele napisać, bo i pan Reginald Puhl podpisany pod niniejszym dziełem pseudonimem D. Laniger (swoją drogą mający na koncie jedynie kilka mało znanych dramatów i filmów dokumentalnych) niewiele nam pokazał. Niby nakręcony poprawnie, niby muzyka stara się być "groźna", a i gotyckie wnętrza ujdą w tłoku, ale co z tego skoro fabuły prawie nie ma? Z aktorów warto wymienić jedynie Ginę Jenssen - nie to, żeby aktorsko powalała, bo aktorzy tu nie mieli zbyt wielu okazji, aby się wykazać. Po prostu jest jedyną, o której ktokolwiek mógł słyszeć, gdyż zagrała drugoplanową rólkę w "Sadomanii" Jesusa Franco.
Ze scenami porno nie jest źle. Pominę jakieś pomniejsze wygibasy i przejdę do najdłuższej sceny w filmie, czyli do orgii. A tam koło 10 osób wesoło się pierdoli ku uciesze mister Draculi. Mamy panienki obracane przez kilku gości na raz, drobne zabawy lesbijskie, nieco analu, oraz wytryski na wszystkie możliwe sposoby. Przypomina stare dobre produkcje Color Climax.
Kiepściutki film, którego można obejrzeć jedynie dla sceny seksu grupowego, ale, po co skoro wspomniany Color Climax takich orgii nakręcił dziesiątki, a nie trzeba się przy tym męczyć z fabułą? Polecam tylko zwolennikom bardzo złych i nieznanych filmów.