Rok 2009 w światowej pornografii to z pewnością rok porno parodii klasycznych seriali. Przez minione miesiące wytwórnie takie jak Hustler i New Sensation zalewają rynek dla dorosłych przeróbkami komediowych sitcomów. Jednak pula takich seriali nie jest nieograniczona, dlatego też firma Digital Sin postanowiła wziąć na celownik serię o poważniejszym tonie. Mowa o kultowym, także w Polsce "Z Archiwum X".
Przypomnij na początku, o czym był oryginalny "The X-Files". Serial ten nakręcony w konwencji miszmaszu kina sensacyjnego, thrillera, science fiction, fantastyki grozy i kilku innych opowiada o parze agentów tajnej komórki FBI zajmującej się paranormalnymi zjawiskami, Foxie Mulderze (David Duchovny), oraz Danie Scully (Gillian Anderson). Mulder głęboko wierzy w istnienie istot pozaziemskich i innych niewytłumaczalnych zjawisk, a prowadząc sprawy dla Archiwum X stara się rozwikłać zagadkę zniknięcia swojej siostry, którą jak uważa, porwali obcy. Scully natomiast to naukowiec, lekarz patolog i skrajna racjonalistka sceptycznie podchodząca do wszelkich paranormalnych zjawisk. Serial ten zjednał sobie miliony fanów, doczekał się 202 odcinków, dwóch filmów fabularnych, oraz serii książek.
Fabuła "Sex Files, The: A Dark XXX Parody" opowiada o Scully (w tej roli Kimberly Kane) i Mulderze (Anthony Rosano), którzy zostają wzywani na miejsca tajemniczych morderstw. Wszystkie łączy wspólna cecha: okultystyczne symbole wyryte na ciałach ofiar. Tropy prowadzą do kapłana uprawiającego magię seksu, która może być wykorzystywana do przyzywania złowieszczych istot z nie z tego świata opętanych rządzą mordu i seksu. Dwójce agentów przyjdzie się zmierzyć z czymś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyli.
Jak widać fabuła nie prezentuje się zbyt okazale i rozlegle i tak jest w istocie. Generalnie scenariusz prezentuje się jak jakiś słabszy odcinek oryginału. Mamy tutaj policyjne śledztwo prowadzone przez dwójkę agentów, odwiedzanie miejsc zbrodni, przepytywanie świadków, czy potencjalnych przestępców. Mimo, iż można oglądać to z zainteresowaniem to na żadne trzymające w napięciu momenty, zwroty akcji, czy inne fajerwerki liczyć nie możemy.
Od strony technicznej film natomiast prezentuje się fenomenalnie! Miejscami zapominałem, że oglądam porno parodię, a nie oryginał. Aktorzy do ról dobrani są idealnie: Kimberli Kane jest uderzająco podobna do Gillian Anderson, a Anthony Rosano w roli Muldera także wygląda nieźle. Pojawia się tu także Rod Fontana w roli Skinnera, który jest tak podobny do aktora z oryginału, iż na początku pomyślałem, że to on (do czasu, aż zdjął spodnie, hehe).
Od strony porno jest różnie. Pierwsza scena jest jednocześnie najgorszą za sprawą wyżej wspomnianego faceta. Obraca w biurze młodą, jędrną sekretarkę (Aurora Snow) niestety sam jest łysym, starym, sflaczałym dziadem z krótkim fiutem. Nawet anal nie ratuje tej sceny. Nieźle za to wypada akcja, w której biorą udział Evan Stone, Ashlyn Brooke i Audrey Bitoni - dziewczyny i ładne, wygibasy też przyjemne dla oka, a wszystko to kończy się spustem na cztery cycki.
Na uwagę zasługuje jednak jedna akcja. Jest to orgia wywołująca demona. Cztery dziewczyny są w niej obracane przez Pike'a Nelsona, ale ja nie o tym. Większość tej sceny to pokaz umiejętności oralnych jednej z dziewczyn (niestety nie rozpoznaję, która to). Toż to prawdopodobnie najlepsza scena blowjoba jaką widziałem! Głębokie gardło goni gag factora, z panny wylewają się hektolitry gęstej śliny, aby po chwili osiąść na jędrnych cyckach, a wszystko to z typowym odgłosem gulgotu! Jeżeli dziewczyna nie wygra nagrody AVN 2009 za najlepszą scenę robienia loda to znaczy, że wyniki są ustawiane!
Film nie jest najgorszy, a dla fanów X-Files powinien stanowić pozycję wręcz obowiązkową. Mogłoby być znacznie lepiej, scenariusz mógłby trzymać bardziej w napięciu i być ciekawszy, a sceny porno po prostu lepsze, wszak formuła takiego filmu daje duże pole do popisu. Z drugiej strony jest różnorodnie, bo na 5 scen porno mamy orgię z doskonałym oralem, scenę lesbijską, mf i mff, a w finale także akcję z Mulderem i Scully, a wykonanie jest więcej niż zadowalające. Oceńcie najlepiej sami i pamiętajcie: The truth is out there!